Po długiej ciszy na blogu – wracam z nową energią!

Nasz urlop się zakończył i wygląda na to, że jego długość była idealna: Paul uważa, że wakacje trwały odpowiednią ilość czasu wtedy, kiedy cieszysz się na myśl o powrocie do domu. Oboje w ostatnich dwóch dniach czekaliśmy już tylko, kiedy wreszcie znajdziemy się w naszym domu i wyobrażaliśmy sobie jak zareagują koty na nasz widok po tak długiej rozłące. Jeśli jesteście ciekawi jak spędziliśmy wakacje, zapraszam na Instagrama, gdzie można obejrzeć nasze relacje.

Sam powrót okazał się być bardziej męczący, niż się spodziewaliśmy. Na szczęście mieliśmy w perspektywie cały weekend dochodzenia do siebie w towarzystwie stęsknionych za nami Ateny i Hermesa. Teraz, kiedy już odespaliśmy w naszym wygodnym łóżku, wysłuchaliśmy marudzenia niezadowolonych z naszej nieobecności kotów (a uwierzcie, potrafią się skarżyć), upraliśmy wszystkie ubrania i doceniliśmy bliskość dobrze wyposażonych sklepów – przyszedł czas na powrót do pracy.

Powrót do pracy oznacza dla mnie przede wszystkim powrót do prowadzenia regularnych zajęć z jogi w Lublinie – od września pojawia się nowy grafik. Możecie go sprawdzić na Facebooku lub w kalendarzu. W tym roku szkolnym mam niespodziankę dla mieszkańców Świdnika – od 3 września poprowadzę zajęcia w Centrum Kultury. Wracam też do pisania artykułów – zaplanowałam kilka ciekawych postów, między innymi te zapowiedziane na Instagramie: dlaczego pocenie się jest ważne i jak zacząć się pocić oraz o micie białka w diecie. Oprócz tego, moje artykuły będą też publikowane w innych serwisach – o czym oczywiście będę informować na bieżąco.

Dużą cześć mojej pracy stanowią także warsztaty. Kilka z nich zostało zaplanowanych jeszcze przed wyjazdem na urlop. W Lublinie będziemy kontynuować „Podróż przez czakry” i zabiorę Was do przystanku drugiego: Czuję oraz dla tych, którzy przegapili, powtórzę przystanek pierwszy: Jestem. W listopadzie i grudniu poprowadzę również jogę podczas tygodniowych turnusów postu Dąbrowskiej w ośrodku Siódmy Las na Lubelszczyźnie – dokładne daty można znaleźć w kalendarzu oraz na stronie Siódmego Lasu.

article image

Złap balans cały czas się rozwija. Pamiętam dzień, kiedy założyłam stronę na Facebooku. Również miało to miejsce po długiej podróży, podczas której dałam sobie pozwolenie na to, by nie myśleć o pracy, nie zastanawiać się co dalej, poddać się temu, co życie ma mi do zaoferowania. Wcześniej przez wiele miesięcy kiełkowała we mnie myśl o prowadzeniu zajęć jogi, nie wiedziałam jednak jak, gdzie, kiedy. Chciałam założyć fanpage’a, ale nie mogłam wymyślić żadnej nazwy. I wtedy, po tamtej podróży, kiedy zupełnie puściłam ten temat, wreszcie do mnie przyszło: Złap balans. Czułam te słowa całą sobą i poszłam za tym. Co zabawne, wtedy moje podejście do jogi było inne. Sama nazwa nawiązywała do moich ulubionych balansów na rękach – stań na rękach, złap balans. Dopiero kilka tygodni po wybraniu nazwy i założeniu strony trafiłam na kurs nauczycielski jogi powięziowej i wiedziałam już, że to jedyny kierunek, w jakim chce iść. Złap balans zaczęło nabierać nowego sensu. I tak jest teraz: Złap balans zmienia się, poszerza, rozrasta. Teraz już wiem, że joga jest tylko jednym z elementów harmonijnego, zrównoważonego życia. Z wielką radością i zarazem poczuciem spełnienia ogłaszam więc coś, co już od jakiegoś czasu jest faktem: Złap balans to nie jest tylko joga prowadzona przeze mnie. Złap balans to projekt pokazujący jak świadomie żyć, jak odnaleźć równowagę w codziennym życiu. Projekt, który tworzony jest przez dwuosobowy zespół – a od kiedy tak się stało, wszystko nabrało rozpędu.

Tą drugą osobą oczywiście jest Paul. Aby nieco Wam przybliżyć kim jest i skąd się wziął, pozwolę sobie opowiedzieć o nim kilka słów. Nasz pierwszy kontakt był wirtualny, poprzez grupę witariańską. Dość szybko okazało się, że całkiem miło nam się rozmawia i postanowiliśmy pojechać autostopem do Bośni i Hercegowiny. Razem. Trwającą 10 dni podróż zakończyliśmy jako para. Dzielący nas dystans – Paul mieszkał w Berlinie, gdzie kończył studia magisterskie, a ja w Lublinie, gdzie właśnie kończyłam remontować lokal by otworzyć w nim studio jogi – nie był problemem ani przez chwilę. Po kilku miesiącach cotygodniowych kursów na trasie Berlin-Lublin wreszcie zamieszkaliśmy razem – w Lublinie, gdzie wciąż prowadzę moje studio. Przeprowadzka Paula nie była aż tak trudna, ponieważ – mimo że urodził się w Berlinie – jest Polakiem. Obecnie Paul pracuje jako programista a po pracy razem ze mną rozwija Złap balans. Na początku był dla mnie ogromnym wsparciem i pomocą – teraz jednak jego rola rozwinęła się na tyle, że ciężko mówić o nim jedynie jako o wsparciu 😉

article image

Przede wszystkim, Paul stworzył stronę internetową i namówił mnie na pisanie bloga. Następnie stworzyliśmy profil na Instagramie. Za stronę graficzną (czyli najważniejszą na Insta) odpowiedzialny również był Paul…

Tym, co skrzyżowało nasze ścieżki, była surowa wegańska dieta, na której oboje jesteśmy od nieco ponad dwóch lat. Oboje doświadczamy, próbujemy, sprawdzamy na sobie, czasem robimy krok wstecz, by następnie zrobić dwa kroki do przodu. Porównujemy nasze spostrzeżenia, wymieniamy się ciekawymi artykułami, testujemy na sobie nowe teorie, podważamy to, co myśleliśmy do tej pory… Po to, by zrozumieć jak działa ludzkie ciało i, w konsekwencji, nauczyć się jak sterować dietą, by czuć się najlepiej, jak to możliwe. Paul jest też doskonałym surowo-wegańskim kucharzem i potrafi wyczarować prawdziwe cuda „z niczego” – chyba tym mnie do siebie na początku przekonał 😉 Wiecie jak to mówią – przez żołądek do serca.

A wracając do warsztatów…

Czas urlopu był dla nas czasem odcięcia od codzienności, odłączenia się od cywilizacji, zgiełku miasta i zatopieniem się w ciszę panującą na małych, odizolowanych od świata wyspach. Był to też czas, kiedy przebywaliśmy sami ze sobą, ciesząc się swoim towarzystwem i otwierając się na nowe. I pewnego dnia, kiedy leżeliśmy w namiocie w czasie deszczu, pojawił się nowy plan: warsztaty jogi i surowego jedzenia. Ale w zupełnie innej formie niż dotychczas. Zaprojektowane i zrealizowane przez nas – od początku do końca. Dokładnie takie, jakie chcemy, żeby były, bez kompromisów, bez niedojrzałych owoców, bez polepszaczy smaku w jedzeniu. Te warsztaty będą bardzo kameralne: grupy będą liczyć 6-8 osób, dzięki czemu zarówno treść wykładów, zajęcia, jak i dieta będą dobierane pod gust i potrzeby uczestników. Taka formuła wymusza na nas rezygnację z ośrodków jogowych (które nie zapewniają dostępu do kuchni oraz wymagają grup min. 15-osobowych) i organizację warsztatów w wynajętym domu, w lesie, nad jeziorem lub w górach – z dala od miasta, ale z możliwością dojazdu komunikacją publiczną – z myślą o tych, którzy nie poruszają się autem. Wraz z tak daleko idącą indywidualizacją oferty pójdzie też cena – głęboko wierzymy jednak, że jakość usług, które zaproponujemy, będzie znacznie przewyższać to, co mogliśmy zaoferować do tej pory, korzystając z usług ośrodków, a każdy po warsztacie otrzyma dużą dawkę informacji i wiedzy – również w formie wydrukowanych plików pdf, by móc wracać do najważniejszych informacji czy ulubionych przepisów. Oboje jesteśmy bardzo podekscytowani i już zabraliśmy się za realizację warsztatów. Pierwsza edycja prawdopodobnie zbiegnie się z Sylwestrem i powitamy Nowy Rok razem, w przestrzeni miłości i spokoju w bardzo kameralnej grupie – więcej info wkrótce.

Kolejne nowości czekają mieszkańców Lublina i okolic – w najbliższym czasie planuję poszerzenie oferty warsztatów na miejscu, w studio Złap balans. Informacje będą pojawiać się na bieżąco.

Oczywiście pracujemy też intensywnie nad drugą edycją wydarzenia Złap balans z jogą na Kanarach – aby nie przegapić oferty (tylko kilka miejsc!), śledź FB Złap balans – joga i medytacja.

Uf, to chyba wszystkie nowości. Z wielką radością i ekscytacją spoglądam w przyszłość i już nie mogę się doczekać zarówno zajęć regularnych, jak i warsztatów – tych w Lublinie oraz tych powoli przez nas planowanych!